Blacksad zaczyna się jak każdy pulpowy kryminał z lat 50. Jednak prywatnym detektywem jest czarny kot, szef policji to owczarek niemiecki. W dodatku to nie amerykańskie kryminalne czytadło, ale francuski…
Blacksad. Arktyczni lub też W śnieżnej bieli [tom 2]
2 września 2020A gdyby tak komiks zajmował się rasizmem? I gdyby rasistowskie były zwierzęta o białym umaszczeniu? Czy to nie spłyca problemu? Nie, ani odrobinę. Wręcz pokazuje, jak głupia jest segregacja rasowa, uprzedzenia, jak płytki jest nacjonalizm i jak ohydna potrafi być propaganda czy polityka. To wszystko w drugim tomie fantastycznej serii komiksowej Blacksad pt. Arktyczni.
Bohaterowie
Blacksad tym razem pracuje z pewnym dziennikarzyną. Nadpobudliwa i gadatliwa łasica o ksywie Weekly, pracuje jako fotograf. Sprzedaje fotki różnym brukowcom. Jednak to właśnie jego tropy i znajomości pomagają Blacksadowi tropienie dla klienta. Tak naprawdę łasica jest raczej rzepem, który czepił się naszej czarnej pantery i trzyma się blisko tylko z powodu wyczucia dobrego dziennikarskiego materiału. A może to jednak jest trochę bardziej gadatliwy przyjaciel? Ciekawe czy zobaczymy go i w kolejnych tomach komiksu.
Fabuła
Podczas gdy pierwszy tom był całkowicie opowieścią o tematyce noir, tom Arktyczni przenosi akcję do zaniedbanego, biednego miasteczka, w którym zamknięto fabryki i szerzy się bieda. Blacksad szuka zaginionej czarnej dziewczynki w bardzo napiętym rasowo środowisku, zajmując się zarówno gangiem „czarnej władzy”, jak i kimś podobnym do Ku-Klux Klanu. Okazuje się, że w mieście rządzonym przez niedźwiedzia polarnego i białego tygrysa (z powodu koloru futra wiadomo – oni są ci „biali”) porwanie czarnego dziecka ma głębsze znaczenie niż zwykły kidnaping dla okupu. Ba, nikt, nawet matka, za bardzo nie kwapi się, by szukać dziecka. Tylko o ile policja jest sterowana przez białofutrych, tak już matka czegoś się lęka. Czego? Tego już musi dowiedzieć się nasz czarny kocur, bo tylko wtedy będzie mógł znaleźć dziecko.
To prowokujący do myślenia początek fabuły, z dużym potencjałem do zbadania relacji społecznych, nienawiści i hipokryzji oraz zajęcia się bardzo ciężkimi tematami. To też temat obecnie niezwykle aktualny!
Jednak komiks nigdy nie wykorzystuje tematu do głębszego zastanowienia się nad nim. To nic więcej jak tylko narzędzie fabularne, co ostatecznie okazuje się zarówno zbyt przewidywalne, jak i nieco rozczarowujące. W rezultacie mniejszy nacisk kładzie się na rozwój postaci Blacksada, a jeszcze mniej uwagi na jego motywy i refleksje. To mniej osobista historia. A szkoda.
Poza tym książka porusza się w niesamowitym tempie, z wartką akcją, kilkoma zabawnymi momentami i wybuchową kulminacją, która była fantastyczna, zarówno jako scenariusz, jak i rysunek.
Kreska
Jak już przy rysunku jesteśmy, to podobnie jak w pierwszej części, za rysunki odpowiada Díaz Canalez. Jako animator ma świetne wyczucie ekspresji, pozy i kadrowania, dzięki czemu wszystko wygląda niezwykle filmowo i atrakcyjnie wizualnie. W każdej klatce, często opierającej się na kontraście czerni i bieli, dzieją się cudowne małe rzeczy, dlatego warto zatrzymać się przy każdym kadrze lub nawet przeczytać cały komiks dwa razy tylko po to by cieszyć oko na każdym panelu.
Ciekawostka
Gang „Black Claws” i ruch „Arctic Nation”… czyż nie przypomina to przypadkiem Ku-Klux-Klanu i Czarnych Panter? Tak, to właśnie nawiązanie do tych ugrupowań. Pierwotnym celem założonych w 1966 roku Panter była obrona obywateli pochodzenia afroamerykańskiego przed brutalnością ze strony służb. Oprócz działalności czysto społecznej jak kursy czy dożywianie partia tworzyła uzbrojone patrole obywatelskiej samoobrony. Na szczęście nie musieli już oni walczyć z członkami Ku-Klux-Klanu, bo ta nacjonalistyczna, rasistowska i antysemicka organizacja została formalnie rozwiązana w 1944 roku. Choć później ruch się odrodził, to miał już bardzo ograniczone znaczenie i był rozpracowywany m.in. przez FBI. Co jeszcze ciekawsze: Ku-Klux-Klan założono w mieście Pulaski w Tennessee, mieście nazwanym na cześć Kazimierza Pułaskiego, bohatera wojny o niepodległość Stanów Zjednoczonych. Mały polski akcent w niekoniecznie ciekawej historii.
Podsumowanie
Drugi tom Blacksad to wciąż naprawdę dobra rozrywka. Scenariusz jest jasny i łatwy do zrozumienia, ale nie jest oczywisty. Ta historia naprawdę mnie poruszyła. Szczególnie część, w której mała dziewczynka została uprowadzona i przypuszczalnie molestowana. Jako matka dwóch małych dziewczynek nie obyło się podczas czytania bez łez, więc ostrzegam wrażliwych. Odtworzenie napięć rasowych w Stanach Zjednoczonych z lat pięćdziesiątych XX wieku za pomocą antropomorficznych postaci podzielonych na białe i czarne w kontekście napięć w naszym kraju na tle przynależności do innego środowiska też robi swoje.
Inne recenzje serii Blacksad: Pośród cieni [tom 1], Czerwona dusza [tom 3], Piekło, spokój [tom 4], Amarillo [tom 5].
Na szybko:
Arktyczni (lub W śnieżnej bieli, bo i pod takim tytułem znany jest w Polsce ten komiks) jest wspaniałą kontynuacją pierwszego tomu Blacksad. Grafika jest nadal znakomita, z niesamowitymi szczegółami, pięknymi kolorami i po prostu wspaniałymi rysunkami. Projekt postaci i mimika twarzy są szczególnie godne podziwu. Historia jest tu mocno osadzona w historycznych aspektach związanych z KKK i rasizmem lat 50-tych, jednak ani przez chwilę nie nudzi. Choć do fenomenalnego komiksu brakuje mu tylko odrobiny iskry.
Moni zdaniem:
Fabuła: 8/10
Kreska: 9/10
Bohaterowie: 7 /10