Boku dake ga Inai Machi – dramat, który może przydarzyć się w każdej szkole

Boku dake ga Inai Machi – dramat, który może przydarzyć się w każdej szkole

16 listopada 2018 26 przez Monika Kilijańska

Ile razy po nieudanym dniu mówisz sobie „ech, jakbym wiedział, to zrobiłbym to inaczej!”. Ja pewnie ominęłabym pufę, na której złamałam palec od stopy, a Satoru uratowałby osoby, które kocha i lubi. Jednak co się stanie, jeśli rzeczywiście byśmy dostali możliwość cofnięcia się w czasie i bycia młodszym sobą, ale bogatszym o doświadczenie przeżytych już lat? Czy rzeczywiście mamy szansę zmienić przyszłość?

Bohaterowie

Satoru Fujinuma to jeden w wielu młodych Japończyków, których marzenia skonfrontowały się z rzeczywistością i zamiast sławnym mangaką musi zarabiać jako rozwoziciel pizzy. Marzeniami rzadko kiedy można się najeść. Jest introwertykiem i właściwie nie komunikuje się z nikim poza własną matką. A i to nie zawsze mu wychodzi. Choć jest tuż przed 30-tką nadal mieszka ze swoją rodzicielką. Potrafi myśleć na głos czy wytykać innym błędy, co jeszcze mocniej dystansuje go od innych. Uznawany jest za dziwaka, choć jak wspomina Sachiko, koleżanka z lat szkolnych, potrafi złapać byka za rogi. Jednak bardziej dotyczy to młodego Satoru niż dorosłego. Satoru ma naprawdę dobre serce i swoją zdolność do przenoszenia się w czasie, którą nie do końca kontroluje, chce wykorzystać do naprawienia błędów przeszłości. Choć nie jest typem superbohatera potrafi ratować innych z opresji, co jednak przysparza mu tylko kłopotów.

Fabuła

Podróż w czasie jest dość często używanym motywem w literaturze i filmie, ale chyba nigdy się nie znudzi. Mamy przecież wesoły amerykański film Powrót do przyszłości, błahe anime i mangę O dziewczynie skaczącej przez czas czy też smutne anime Steins; Gate. W każdym z nich pojawiają się alternatywne rzeczywistości, problemy występowania osoby w tym samym czasie czy też niekoniecznie chcianych następstw własnych poczynań w innej czasoprzestrzeni. W przypadku Boku dake ga Inai Machi mamy do czynienia z dramatem obyczajowym z wątkiem kryminalnym.

Sama historia nie jest raczej kunsztem detektywistycznym. Mamy tu wprawdzie motyw zbrodni i rozwiązywania kryminalnej zagadki, ale nie jest to najważniejsza część filmu. Cała historia rozpoczyna się 2006 roku przedstawieniem Satoru jako osoby, która ma możliwości cofania się w czasie , by przeciwdziałać niemiłym incydentom jak np. wypadek samochodowy. Sam Satoru nie bardzo wie jak walczyć z wiecznymi przeskokami, więc bezwiednie poddaje się im. W momencie przeskoku jest wyczulony na wszelkie zmiany w otoczeniu – szuka problemu, którego w poprzedniej czasoprzestrzeni nie dostrzegł. Zwykle jego przeskoki w czasie to zaledwie kilka minut wstecz, jednak kiedy dochodzi do naprawdę brutalnego morderstwa, Satoru ląduje w 1988 roku, we własnej szkole, jako mały chłopiec. W ten sposób ma możliwość złapania nie tylko mordercy, ale także seryjnego porywacza, bo wiem w jego szkole znika jedna z uczennic i, jak wie już z przyszłości Satoru, nie będzie ona jedyną ofiarą porywacza.

Kreska

Studio A -1 Pictures nie ma w swoim dorobku wyłącznie oskarowych kreacji, jednak Boku dake ga Inai Machi jest bardzo porządnie zrobionym anime. Pod względem graficznym możemy tu oglądać naprawdę szczegółowe kadry, a mnie szczególnie w pamięci zostały wszelkie sceny zimowe, w padającym śniegu. Takie szczegóły jak garderoba czy mimika twarzy także nie została potraktowana po macoszemu tym bardziej, że sama sprawa rękawiczek jest dosyć ważnym motywem całego filmu. Z efektami komputerowymi nie szaleli i dzięki temu możemy tak jak w Kimi no na wa oglądać przepiękne rozgwieżdżone niebo czy śnieg fruwający z wiatrem niczym płatki kwiatów wiśni w 5 cm na sekundę.

Podsumowanie

Boku dake ga Inai Machi (Erased – Miasto, z którego zniknąłem) nie jest kryminałem z prawdziwego zdarzenia. Choć tajemnica brutalnych morderstw i nieuchwytny sprawca to ważne elementy gatunku jak i tego anime, to jednak na pierwszy plan wysuwa się tu postać protagonisty, jego uczucia i próby naprawienia przeszłości. Choć bohater przez większość seansu jest zaledwie szóstoklasista, to jednak posiada wiedzę dorosłego siebie. Dzięki temu jego działania to nie zabawa.


Na szybko:

Polecam każdemu, kto ma ochotę na dramat obyczajowy z kryminalną nutką. Ciekawy scenariusz, który zabiera nas w konsekwentnie zaplanowaną podróż. Zbrodnia widziana oczyma dziecka, które ma doświadczenia dorosłej osoby.

Moni zdaniem:

Fabuła: 9,5/10
Kreska: 8,8/10
Bohaterowie: 7,7/10