Czasy drugiej wojny światowej często są przedstawiane na kartach komiksów. Co by o tym okresie nie mówić, to na pewno wywołuje emocje, wspomnienia niektórych czy też jest świetnym materiałem do…
Hellblazer wg Briana Azzarello i Jamie Delano [tom 1, tom 7]
9 sierpnia 2021Choć Johna Constantine poznajemy w Sadze o potworze z bagien Alana Moore’a, jest on na tyle charakterystyczną postacią, że doczekał się pokaźnej serii. Zapraszam na porównanie tych spod ręki Jamiego Delano i Briana Azzarello.
Bohaterowie
Hellblazer to opowieść o Johnie Constantine. Kim jest John Constantine? To człowiek, który ma pecha, choć przy okazji ma dar. To właśnie on jest jego pechem. Wszak widzi on istoty z innego wymiaru: duchy, potwory, demony. Nie dziwota, że robi za maga, egzorcystę, choć z siłami Nieba nie ma zbyt wiele wspólnego. Ot, czasami się nimi wysłuży. John to też człowiek czynu, głębokiej myśli i złośliwego humoru. Mogę też powiedzieć, że ma w sobie urok, więc nie dziwota, że kobiety (no, może nie wszystkie) za nim przepadają. Idealne zestawienie cech dla detektywa.
Fabuła Hellblazera Jamiego Delano [tom 7, chronologicznie 1]
Oczywiście poza dwoma zeszytami z Potworem z Bagien, w tym tomie znajdziemy przede wszystkim osobne historie blond detektywa. Będą to zeszyty 1-9, czyli seria Grzechy pierworodne oraz 10-13, czyli Zło, które znamy. To początki działalności Johna. Poznajemy więc nie tylko pierwsze przyzwanie demona, ale także pierwsze błędy. A błędów Constantine w swoim życiu ma wiele. Niestety większość kończy się dla jego przyjaciół tragicznie. Może dlatego John jest ryzykantem i nie stroni od butelki. Ogólnie dla postronnego obserwatora mógłby się wydawać pijaczyną w delirium: gada do siebie, biegnie w owczym pędzie niby coś goniąc, robi głupie rzeczy. Wszystko dlatego, że on widzi zjawy, demony i duchy, a inni nie.
Podróż Johna w tym tomie była wypełniona mentalną udręką i poczuciem winy. Jego bagaż to ogromny ból i za każdym razem, gdy pozwala nam zajrzeć do jego uszkodzonej psychiki, nie jesteśmy przygotowani na ilość cierpienia, którą nosił przez cały ten czas. Nie jest nam jednak do końca żal, ponieważ większość strat została spowodowana przez niego na własne życzenie. Jest zbyt arogancki, pewny siebie, impulsywny – takiego Constantine nie kochamy, takim gardzimy, bo zagrażał ludziom, których spotkał na swojej drodze. Być może dlatego jest to o wiele cięższy komiks niż kolejne zeszyty innego autora.
Fabuła Hellblazera Briana Azzarello [tom 1, chronologicznie 8]
Kolejne, czyli 14-22 ze starszego tomu (tom 1 wydany przez Egmont) zbiorczego, zeszyty są już autorstwa Briana Azaarello. Tu jest już nieco mniej mrocznie. Ba, sama grafika jest nieco bardziej jaskrawa, choć dodam, że moim zdaniem poprawia się nieco w stosunku do poprzednich zeszytów. Fabuła dotyczy Johna uciekającego przed władzami po tym, jak Nergal zabił kilka osób, o co obwiniono, a jakże, Johna.Constantine spotyka się z grupą podróżujących hipisów, aby się ukryć, ponieważ jest poszukiwany przez władze. Jest obwiniany o morderstwa popełnione przez demony z ostatniego tomu. Jak się okazuje, jeden z hippisów jest potężnym medium i zostaje porwany przez tajny oddział rządu, który zasadniczo próbuje przywrócić „starego boga” (och, czy ktoś mówił może o Cthulhu?). Historia opowiada o równowadze energii, rozbieżności między moralnością a autorytetem. Constantine jest tu bardziej pogański niż w poprzednich częściach, bardziej nonszalancki i opiekuńczy jednocześnie. I taki nawet bardziej mi się podoba, niż zblazowany Anglik. Jest to o wiele bardziej spójna według mnie historia niż którakolwiek z wcześniejszych i opiera się na rozwoju postaci, który już miał miejsce.
Ciekawostka
W Hellblazerze widzimy świat Wielkiej Brytanii i świata lat 70-80-tych, widziany oczyma rysownika i scenarzysty. To czasy wyborów w Wielkiej Brytanii, w których przewidywano, że Margaret Thatcher i Partia Konserwatywna przegra wybory. Dla ówczesnych było szokiem, że tak się nie stało. W komiksie sporo miejsca dla polityki i dyskusji o niej. Mamy też pierwsze zachwyty nad dopiero co raczkującą siecią komputerową i Internetem. Już wtedy Delano zauważył, że można w się w niej zatracić, zgubić tożsamość, wreszcie uprzeć podłączonym do komputera. Do tego to świat Zimnej Wojny, strachu przed energią atomową, co tak dobrze widać w śnie Constantine.
Warto przy okazji wspomnieć, że właśnie materiał Jemiego Delano był jednym z podstaw scenariusza filmu Constantine z 2005 roku ze świetną rolą Keanu Reeves’a jako Johna.
Kreska
Graficznie tom 1 jest bardzo nierównomierny. Richard Corben (narysował w Hellblezerze Ciężki wyrok) to artysta, który nie boi się nieco groteskowej, przerysowanej kreski. Według niego John to kawał nieco szurniętego sukinsyna. Marcello Frusin (tu w Dobrych chęciach i Piekło zamarznie) jest mniej zdecydowany i idzie raczej w kierunku mrocznej wizji rodem z dobrych thrillerów. Robotę robi tu zwłaszcza mimika Johna oraz świetne kolorowanie (James Sinclair). Podobnym, choć mniej teatralny styl przyjął także Steve Dillon (tu w zeszycie …w grobie).
Delano uwielbia metafizyczne i senne powiązania. Są one naprawdę świetnie uchwycone pod względem graficznym, zwłaszcza tych spod ręki Johna Ridgwaya i Alfreda Alcali (tu w Grzechach pierworodnych). Stworzyli oni niechlujny, brudny, często odrażający styl artystyczny w połączeniu z cudownie eksperymentalnymi technikami i układem, które to sprawiają, że ta wszystko idealnie współgra z wizją scenariusza. Dość podobny, choć uszczegółowiony styl przyjął także Rchare Piers Rayner i Mark Buckingham (tu w Zło, które znamy). Zdecydowanie ten tom jest pod względem graficznym o niebo lepszy.
Podsumowanie
Jest jedna rzecz, na którą muszą cierpieć zbiory takie jak te. Jest nią problem związany z ciągłością świata przedstawionego. Można to zauważyć właśnie w crossoverze z Potworem z Bagien, gdzie Rick Veitch dopiero po skończeniu zeszytu zauważył, że Constantine ma już własną serię (!). Na szczęście udało się na tyle zgrać mu z Jamie Delano, że nie ma w tej historii zgrzytów. Jednak czasami może dojść do nieporozumień jak choćby jak z paczki papierosów wyrósł potwór. Na szczęście w komiksie poza tłumaczącym takie rzeczy wstępem, spotkamy się także z przypisami gdzie czytelnik powinien szukać ewentualnego rozwinięcia tematu.
Recenzja tomu 7 to oficjalna recenzja dla portalu portalu Secretum.pl.
Na szybko:
Zwykle komiksy czyta się szybciej niż powieść. W przypadku Hellblazera to nie jest właściwie możliwe. To naprawdę złożony świat, pełen cierpienia, filozofii, widowiskowości ocierającej się o epickość, symboliki, subtelności i satyry. Świat, który doceni chyba każdy.
Moni zdaniem:
Fabuła: 8/10
Kreska: 8/10
Bohaterowie: 8 /10