Mangaka modlił się jak rysował, czyli całkiem niezły shonen Stigmata
27 lutego 2018Ko Yasung, autorka mangi Stigmata i m.in. The Innocent, nie jest jeszcze ugruntowaną rysowniczką, a tym bardziej scenarzystką. Tak naprawdę ma ona wydane zaledwie cztery krótkie serie książek. Choć sam tytuł mangi może sugerować poważny temat nie dajcie się zwieść: Stigmata to niezły shonen, ale jeszcze lepsza komedia.
Bohaterowie
Głównymi bohaterami mangi są siostra Rosa i ojciec Iota. Dość specyficzny duet: Rosa to pakująca się w wieczne kłopoty nowicjuszka, do tego pozbawiona świętej mocy. Nie przebiera w środkach i bez wahania potrafi przyłożyć z prawego sierpowego, wystawiając przy tym słony rachunek za swoje usługi. Z Iotą jest jeszcze ciekawiej: to potężny stygmatyk, posiadający jedną z najsilniejszych mocy, o ile o niej sobie przypomni. Wszystko przez to, że Rosa potrącając samochodem Iotę, zupełnie przypadkiem, pozbawia go pamięci. I ta dwójka, wraz z całkiem dobrze zbudowanymi postaciami drugoplanowymi, ma zbawić świat!
Akcja
Radem to specyficzna organizacja kościelna, której głównym zadaniem jest walka z demonami. Podlega zwierzchnictwu rządu Syjonu, państwa kościelnego. Choć minęło 10 lat od potężnej Świętej Wojny, coś nadal wisi w powietrzu. Rządzący starają się przymykać oko na coraz częstsze zbrodnie, jednak Radem nie spoczywa. Postanawia do walki z demonami znowu zaprząc walczących w niedawnym konflikcie. Jednym z poszukiwanych weteranów jest Gabriel Iota. I to właśnie on jest celem poszukiwań lekko nieporadnej siostry Rosy.
Owszem , znajduje go, ale nie tak jak powinna, co dalej przysparza tylko kłopoty. Następnym zadaniem już teraz tandemu Rosa+Iota, pieszczotliwie zwanego przez siostrę Idiota, jest eskorta ojca Baresa, kolejnego weterana. Nie jest łatwo, bo na miejscu spotkania z nim okazuje się, że muszą zadbać jeszcze o bezpieczeństwo panienki Luu i przeciwstawić się czyhającym na nich demonom. Demony wysłane, a czemu by nie, przez brata Luu.
Co dalej? Zostaje jeszcze do odnalezienia ojciec Joel, bardziej zainteresowany starożytnymi ruinami niż zabawą w łowcę demonów i uratowanie świata przed demonami. Kaszka z mleczkiem, albo raczej parafiat z malinami. Żeby było mało współpraca największych szych, czyli szefa Radem, ojca Hisela i matki przełożonej Bractwa Świętych Rycerzy Gidon, siostry Marii, nie do końca jest poprawna. A bez ich współpracy demony mogą zagrozić wszystkiemu, co obecnie znane.
Pewnie całej Świętej Wojny nie byłoby gdyby nie kobieta i bezduszne przepisy. Kobieta, która chciała być aniołem, i przepisy, według których nawet anioły powinny mieć licencję na działanie. Wszystkie najlepsze wojny są przecież przez kobiety albo przez przepisy! Bez licencji żywot istot z siłami boskimi był skazany na niełaskę papieża, interwencję sił nieczystych i ostracyzm społeczny. Jej tragiczny koniec przemienia jednego z użytkowników świętej siły w potężnego demona – upadłego anioła.
Kreska
Nie jestem entuzjastką shonenów, w których jest tylko bezsensowna młocka jak w anime Fate Apokrypha, dlatego tak lubię dozowanie scen walki i zwykłej historii, jak mamy to przedstawione w Stigamcie. Odbiór scen batalistycznych psują tylko małe kadry. Wszystkie te moce, światła, skrzydła i pióra o wiele lepiej wyglądałyby na całej stronie, a nie w małym okienku. Kreska idealnie oddaje zarówno sceny walki, narysowane z odpowiednim rozmachem, jak i części typowo humorystyczne. Choć już same postaci niektórych demonów nie są najlepiej zaprojektowane i widać tu dość spore podobieństwo np. Bakariela do Jeźdźca z Fate/stay night. Są może dziwne, ale niekoniecznie piekielnie straszne.
Podsumowanie
Stigmata to dość specyficzna manga. Dużo w niej nie do końca trafionych nawiązań do chrześcijaństwa, nawet jest podzielona na ewangelie, a nie rozdziały, a notki autorki zwane są jej sakramentami. Jeśli kogoś łatwo urazić brakiem rozeznania, modlitwami kojarzonymi z inkantacją czarów czy tym, że siostry zakonne strzelają z pistoletów dużego kalibru czy noszą habity więcej odsłaniające niż zasłaniające, to lepiej niech sobie odpuści czytanie tej mangi. Jednak dla osób lubiących dobre i wyważone ilościowo do treści książki walki czy prosty humor, to jak najbardziej mogę mu tę pozycję polecić.