Walka kobiet. 150 lat bitwy o wolność, równość i siostrzeństwo
24 września 2018Kobiety nie będą nigdy równe mężczyznom. Kobiety nie są też równe wobec siebie, bo podziały będą zawsze, a przynajmniej do czasów, kiedy na świecie będą klony tylko jednej osoby. Każdy z nas jest odrębną jednostką i nie równość im się należy, a szacunek. Taki, na jaki zasługuje każdy człowiek bez względu na płeć, poglądy, kolor skóry, pochodzenie czy wiek. Droga kobiet do uzyskania statusu człowieka była i nadal jest bardzo zawiła, wyboista i nierówna. Od czego się zaczęła i jak wygląda dziś oraz dlaczego wcale się nie kończy możemy przeczytać w komiksie Walka kobiet. 150 lat bitwy o wolność, równość i siostrzeństwo.
Bohaterowie
A właściwie bohaterki, bo są nimi przede wszystkim kobiety: zarówno pionierki jak Luceretia Mott i Elizabeth Cady, czarnoskóra Hariett Tubman, która walczyła nie tylko o wolność kobiet ale i wolność niewolników, Olympe de Gourges i Mary Wollstonecraft, które podczas rewolucji francuskiej mocno krytykowały walkę tylko o braterstwo, a nie także o siostrzeństwo, Emmeline Pankhurst, którą można by było nazwać nawet terrorystką, Tahrin i Młodziutka Malala walcząca o prawo kobiet w Iranie i Afganistanie do nauki czy Margaret Sanger, dzięki której kobiety zaczęły same decydować o tym, czy chcą mieć gromadkę czy mniejszą ilość dzieci. Każda z nich to odrębna historia sięgająca nawet XVIII wieku. Ale nie każda kończy się szczęśliwie: niektóre z nich, poza więzieniem i torturami, skazywano na śmierć za głoszenie sprzecznych z ówczesną normą racji.
Fabuła
Książka podzielona jest na kilka rozdziałów podsumowujących najważniejsze dokonania ruchów feministycznych. Od pierwszych zebrań i wieców, poprzez walkę o wolność, równość, możliwość nauki, prawo do głosu i prawo do własnego ciała, aż po wolność miłości.
Jest to bardzo burzliwa i krwawa historia, która prawdopodobnie potoczyłaby się o wiele wolniej gdyby nie Rewolucja Francuska, II Wojna Światowa czy ruchy abolicyjne w Stanach Zjednoczonych. To dzięki przemianom razem z mężczyznami – niewolnikami czy robotnikami – także kobiety zaczęły wołać o swoje prawa. Dotąd niesłuchane wcale, bo kto by słuchał kogoś, kto całe życie siedzi w garach i zajmuje się dziećmi. Ba, do dziś przecież jeden z szowinistycznych żarcików tłumaczy, że kobieta, która znalazła się w pokoju z pewnością ma za długi łańcuch. Tak wiele się zmieniło, a tak jeszcze wiele jest do zrobienia. Właśnie odniesieniem do problemów dzisiejszego świata, choć dość pobieżnie przestawionych, kończy się komiks.
Kreska
Rysunki Jenny Jordahl są proste, a kolorystyka ogranicza się do użycia zaledwie kilku barw. Takie przedstawienie historii idealnie pasuje do zobrazowania problemu bez zbędnego wgłębiania się w niepotrzebne w tym przypadku szczegóły i ozdobniki jak strój, fryzura czy tło poszczególnych scen. Ważna jest myśl i to scenariusz autorstwa Marty Breen stanowi najważniejszą część książki.
Ciekawostka
W USA, kolebce wolności, nigdy nie rządziła kobieta. Ale niewiele osób wie, a do tego i z komiksu tego się nie dowiemy, że w USA swego czasu faktycznie sterami państwa kierowała kobieta, Pierwsza Dama, Edith Wilson, druga żona Woodrowa Wilsona. Prezydent negocjujący m.in. postanowienia kończące I Wojnę Światową nie był okazem zdrowia.
Praca na tak ważnym stanowisku dosłownie ścięła go z nóg. Pomiędzy 1919 a 1920 zmagał się ze skutkami wylewu, który sparaliżował jego lewą stronę. W tym czasie, aby zapanować nad bezprawiem (wiele dokumentów było podpisanych bez pełnomocnictwa przez nieupoważnionych urzędników), w zaprowadzeniu porządku pomagała właśnie żona prezydenta. Historycy są podzieleni: jedni uważają, że choroba prezydenta była na tyle poważna, że nie mógł on sprawować faktycznej władzy i przejęła ją wcześniej dobrze zorientowana żona, inni popierali słowa Edith, że była ona tylko pośrednikiem w przekazywaniu informacji. Niemniej to właśnie ona była najbliżej zostania pierwszą panią prezydent kraju.
Podsumowanie
Spodziewałam się poszatkowanych historii mocno ociekającym idealizmem, którego tak bardzo w pozycjach historycznych nie lubię. Do tego nie uważam siebie za feministkę, dlatego być może potrafiłam na chłodno podejść do lektury komiksu. Tym razem operacja się udała i pacjent przeżył: komiks jest lekko ironiczny, barwny, ciekawy. Może momentami jednostronny, ale jest on podsumowaniem 150 lat ruchów feministycznych nakreślonym przez dwie kobiety i jak najbardziej na miejscu jest przedstawienie faktów widziane ich oczyma.
Na szybko:
Komiks historyczny wcale nie musi być bezstronny. Nigdy nie jest, bo historię zawsze opowiadają wygrani. Kobiety nadal walczą, ale na wielu frontach już wygrały. Oto obrazkowa, bardzo ciekawa opowieść o ich walce o równość, wolność i siostrzeństwo.
Moni zdaniem:
Fabuła: 9,5/10
Kreska: 7/10
Bohaterowie: 9/10